1 sierpnia 2016

Warto było za was umierać... - 72 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego







1 sierpnia. Godzina 17.00. Godzina W. Tysiące powstańców, rozproszonych po całej Warszawie, bierze ostatni głęboki oddech i szepce ostatnie słowa modlitwy. W głowie jeszcze ciągle brzmią setki obietnic „wrócę” i tysiące zapewnień „wszystko będzie dobrze”. Tyle szczerych łez i pożegnań nie widziały żadne lotniska. Narzeczeni żegnają się i przysięgają, że wezmą ślub w już wolnym kraju. Matka czule głaszcze syna po policzku, jakby nadal był małym chłopcem i błaga o zapewnienie, że wróci do domu. Sanitariuszka z opaską na ręku wybiega z domu po pożegnaniu z rodzeństwem i matką. Kilkuletni chłopiec stoi w oknie i nadal macha do ojca, który z bronią w ręku zniknął za murami domu. Maluch jest dumny z taty. Nie boi się. Przecież obiecał, że wróci. A tata zawsze słowa dotrzymuje.



Jak wiele obietnic nie zostało spełnionych. Wszystkie wraz z hukiem pierwszych bomb, runęły jak później mury Warszawy.



Tak było dokładnie 72 lata temu.




Pomnik Małego Powstańca w Warszawie
Fot. Weronika Zmysłowska





Wśród powstańców, znajdowały się też dzieci. Najmłodsi, zgłaszający się do walk, mieli około 11 lat. Jednak wiele młodszych dzieci też miało swoje role w powstaniu. Nieoficjalnie, po cichu. 



 Pierwszego sierpnia, około 13.00 zdarzyła się jakaś lokalna strzelanina gdzieś dalej na Długiej. Dla nas miało to taki skutek, że ludzie przyprowadzili do mamy jakiegoś mężczyznę i kobietę. Ten pierwszy miał przestrzelone płuco - na szczęście na wylot, został opatrzony, zabandażowany i z pomocą jakiegoś kolegi poszedł szukać szpitala. W tym czasie nie odzywająca się kobieta siedząca spokojnie na "góralskiej ławie" w naszym przedpokoju zaczęła się słaniać: okazało się, że ma kulę w biodrze i silnie krwawi. Tu była potrzebna pomoc chirurga, więc po zatamowaniu krwi, ktoś zorganizował rikszę. Tak minęło te parę godzin do 17.00, kiedy na podwórzu rozpoczął się wielki ruch, i ktoś zaczął krzyczeć, żeby wychodzić do budowy barykady na Podwalu. Oczywiście poleciałem - ale dla mnie nie było tam nic do roboty - ludzie wynosili jakieś tapczany i materace, ktoś wytoczył ręczny wózek. Barykada wyglądała nędznie, dopiero ktoś tam kazał wyrywać płyty chodnikowe i ustawiać z nich murek. Wróciłem do domu i poleciałem do Bujnowskich na czwarte piętro, skąd był dobry widok na plac Krasińskich. Rozległo się kilka strzałów, od Żoliborza przejechał z wielką prędkością jakiś niemiecki samochód osobowy - i ludzie zaczęli wylegać na Długą." 





Zdjęcie pochodzi z archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego






Zdjęcie pochodzi z archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego






Wkrótce usłyszeliśmy pojedyncze strzały. Akcja powstańcza została rozpoczęta. Podano nam hasło rozpoznawcze i wręczono biało-czerwone opaski, które mieliśmy założyć na rękaw w chwili znalezienia się w miejscu akcji bojowych. Po wyjściu na ulicę Marszałkowską zaobserwowaliśmy nienormalny ruch przechodniów biegnących w różnych kierunkach. W pobliżu ulicy Nowogrodzkiej cywile przewrócili tramwaj i budowali barykadę. Coraz więcej widać było uzbrojonych żołnierzy z biało-czerwonymi opaskami. Z minuty na minutę wzrastała strzelanina wokół pobliskich punktów oporu niemieckiego. Powstańcze opaski były już na naszych rękawach. Biegliśmy od bramy do bramy dźwigając ciężkie paczki. Co chwilę odpowiadaliśmy na żądanie hasła. Była to długa i niebezpieczna droga pod ostrym obstrzałem nieprzyjaciela."






Zdjęcie pochodzi z archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego




Wszystko się wali. Byłam na parterze w chwili, gdy w bramę, obok zajętej parę godzin wcześniej piwnicy, wpadła z ukosa bomba. Wszystko się wali, palący pył wdziera się do płuc, przez nos i otwarte usta, pali oczy. Przerażenie przerasta istotę człowieka. Szalona chęć ucieczki. Dokąd? Ciemno jak w nocy. Ach, jak ciężko. Obezwładnienie, bezsilność. Jęki rannych sanitariuszek. Raptem szum wody. Pękają rury wodociągu. Woda z góry, zalewa piwnicę. Bezprzytomne przerażenie. Coraz ciemniej. Nic już nie wiem. Uciekać - tylko to, już nic więcej. Prawie nie słyszę chrapliwych głosów tonących.
Raptem światło. Schody, schody, które się nie walą. Nie mogę dalej uciekać, łapią mnie. Jakieś krople, niepotrzebne. Przeraźliwa jasność. Coś mi tłumaczą. Oni nie słyszeli krzyków rzężenia, przyspieszonych oddechów, szumu, bulgotania wody. Kurczę się w sobie w bólu. Wychodzę, jakieś otumanienie, cóż za okropna bierność. Wszystko oddala się ode mnie za ścianę mgły i lęku. Dlaczego te schody nie walą się pode mną, dlaczego wszystko nie leci w przepaść? Dlaczego ludzie krzyczą? Może im pomóc? Co za nonsens... pustka..."
Cytat pochodzi z pamiętnika sanitariuszki




Fot. Dagmara Tuzyńska



O Powstaniu dzisiaj...


Wchodzę na salę, gdzie odbywa się uroczystość poświęcona powstańcom. Na środku, przy mikrofonie stoi starszy mężczyzna ubrany w mundur z biało-czerwoną opaską na ramieniu.

Teraz panuje powszechna moda, żeby podważać sens Powstania, czy działalności Armii Krajowej. A ja wbrew tym wszystkim słowom, dzisiaj zarówno w swoim imieniu, jak i wszystkich żołnierzy mówię warto było. Warto było przelewać krew i oddawać życie. Warto było za was umierać. Patrzę tu na was dzisiaj i powtarzam - warto było."

Dlatego dzisiaj, nie pozwólmy, żeby chociaż raz zabrzmiało pytanie "czy było warto?". Bo chyba najpiękniejszą odpowiedź na nie, przed chwilą przeczytaliście. A każdy kto teraz Powstaniem nakręca medialną dramę, niech stanie przed tym człowiekiem - który ma blizny na policzku, zaschnięte ślady krwi na opasce i przed oczami nadal obraz ginących przyjaciół i rodziny - i powie, że to wszystko na nic.


- Ja już nie wytrzymuję! - krzyknęłam.
- Nie przesadzaj - odpowiedział. - Nawet jeśli będziemy musieli zginąć, to trudno. Może przynajmniej następni, ci, co przyjdą po nas, będą mieli lepiej.
„Dziewczyny z Powstania", Anna Herbich




Dzisiaj pamiętajmy o tych wszystkich pojedynczych historiach. O tym cierpieniu, zabitych rodzinach, niespełnionych obietnicach. O tych rozstaniach, które miały być tylko na chwilę, a okazały się na zawsze. O tym, że ci ludzie nie czekali na jutro, lepszy moment, odpowiednią okazję. Tylko działali tu i teraz.





Powstanie wkomponowane w dzisiejszą Warszawę

Więcej zdjęć tutaj


6 komentarzy:

  1. Piękny post pokazujący poświęcenie i wielkość wydarzeń sprzed 72 lat.
    Nie potrafię znaleźć więcej słów, więc napiszę tylko: Dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo piękny wpis. Mi również ten temat jest bliski. Te zdjęcia i cytaty ze wspomnień Powstańców tak mocno obrazują jak wyglądały tamte dni. Mi osobiście zawsze podobało się zdjęcie Rózyczki Goździewskiej, które tutaj wstawiłaś. Śliczna, uśmiechnięta dziewczynka, która całą sobą pomagała w Powstaniu. Piękne.

    Dziękuję bardzo za komentarz u mnie i zapraszam częściej :) Ja również będę tutaj do Ciebie zaglądać :) https://z-igly-widly.blogspot.com/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszający tekst,dałaś do myślenia.Super !

    OdpowiedzUsuń