6 sierpnia 2016

Bo miłość to przyzwyczajenie





Bo miłość to przyzwyczajenie.
A właściwie to mnóstwo małych przyzwyczajeń. Ale tych wspólnych. Bądźmy szczerzy, nie żyjemy w centrum jakiegoś love story. On każdego dnia nie przynosi kwiatów, ona wieczorami nie robi romantycznych kolacji. Bo po czasie, po prostu by się im znudziło.
Przyzwyczajenie to >stała potrzeba czegoś lub czyjejś obecności<. Dokładnie! Właśnie o obecność chodzi. Przede wszystkim. To niby tak niewiele. Ale przecież na niej opierają się wszystkie relacje.


 -Mogę coś dla ciebie zrobić?
-Bądź.
-Tylko tyle?
- tyle.



Bo każdego dnia się siebie uczycie. Swoich nawyków, emocji, reakcji, tonu głosu. Poznajecie się nawet wtedy, kiedy wcale o tym nie myślicie. To są właśnie takie małe nawyki. Ale później on już wie, ile łyżeczek ona słodzi herbatę, a ona zna jego ulubione piosenki. I takich rzeczy jest mnóstwo. I później dostrzegasz, że wiesz o nim tyle, że spokojnie mogłabyś wydać biografię. Oczywiście, pisząc, nie dałoby rady uniknąć tych najbardziej przypałowych faktów. Przecież już za dobrze się znacie. To i tak was nie ruszy.


Bycie razem to stawanie za sobą murem. Tak mocnym, że ten Chiński to wymięka. To podawanie ręki, w momencie, kiedy jest ona tak bardzo potrzebna. To wiara w drugą połówkę, cokolwiek, by się nie działo. To kibicowanie sobie nawzajem, nawet jeśli pomysłów jest sto na minutę, dwadzieścia z nich jest tak realnych, jak kupienie w sklepie tylko tego po co się poszło, a kolejne dziesięć przyprawia o zawrót głowy. Ale i tak będziecie dawać sobie tyle motywacji, ile tych felernych rodzynek w serniku na Wigilii. Związek to wspólna radość, kiedy tej drugiej osobie coś wyjdzie. To ta chęć wykrzyczenia całemu światu „naprawdę ci się udało”. To pogładzenie po głowie i szepnięcie do ucha „zdolna z ciebie dziewczyna”. To po prostu patrzenie razem w tę samą stronę.







Jasne, że czasem to też fochy i kłótnie. Nawet słowa, które zabolą. Ale też te chwile, kiedy próbujesz zrobić groźną minę, a efekt końcowy wygląda tak jak mina kota ze „Shreka”. To te momenty, kiedy chcesz krzyczeć, a wybuchasz głośnym śmiechem. To te chwile, kiedy specjalnie mówisz tym zdrobnieniem imienia, które jest wpisane w księdze słów zakazanych. To te chwile, kiedy podczas kłótni nagle jedno z was się przytuli i cała złość magicznie znika. To ta próba zwrócenia na siebie uwagi, „halo, zajmij się mną!”. To te wszystkie wspólnie wypowiedziane „kocham cię”. Bo nawet w tych najgorszych momentach, nawet na chwilę nie stajecie się dla siebie mniej ważni.

Oczywiście, są też te bardziej spektakularne momenty. Kiedy dostajesz od niego pęk nadmuchanych czerwonych serduszek i masz iść tak przez miasto, niczym postać z „Odlotu”. Albo kiedy przychodzi do ciebie i nagle zza pleców wyciąga pluszowego misia. To ta chwila, kiedy bez powodu, nagle bierze cię na ręce. To ten uśmiech, po przeczytanej wiadomości na dobranoc.
A właściwie to pierdyliard uśmiechów, wypowiedzianych „kocham cię”, przytuleń się (ot tak, po prostu).






Bo ważne jest, żeby umieć być razem. Zawsze. Nawet wtedy, kiedy sypie się grunt pod nogami i leje deszcz. Bo potem zaświeci słonko.



To cudowne uczucie, że wszystko, co napisałam jest moim własnym doświadczeniem z minionego roku. Że pisząc, uśmiechałam się do monitora. Że wszystkie WSPÓLNE wspomnienia wracały.  Dziękuję O.! ♥



4 komentarze:

  1. Piękny post kochana! Jak czytałam, również uśmiechałam się do monitora, ponieważn widzę w tym samą siebie :) Dokładnie jest tak, jak piszesz :) Jest to przyzwyczajenie, ale w złym tego słowa znaczeniu. Ja to nazywam przywiązaniem :) Na tym właśnie polega miłość - na byciu razem, a nie obok siebie. I nic więcej do szczęścia nie potrzeba :)

    Zapraszam do mnie na nowy post: https://z-igly-widly.blogspot.com/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post może troszkę krótki życzę Ci żeby to była ta jedyna miłość do końca życia .... i oby Świat nie chciał inaczej Chociaż każda miłość jest inna a człowiek czasami tak się zagubi ze potrafi wszystko spieszyć. Wiec ciesz się chwilą bo każda jest cenna, nie ufaj ludziom bo czasami to oni w zazdrości niszczą czyjeś szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę się powtarzać, ale chyba muszę ;). Twoje wpisy są świetne. Piszesz o sprawach trudnych, i wychodzi ci to bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepięknie opisane. Nic dodać nic ująć, dodałabym do tego szczyptę namiętności i zdrowej zazdrości. Dokładnie tym jest miłość :)

    OdpowiedzUsuń