8 marca 2018

Kobieto...




Kobieto…

Tak naprawdę prawie nic o Tobie nie wiem. Nie wiem czy wolisz być nazywana „dziewczyną”, czy „kobietą”. Nie wiem, w którym momencie swojego życia się znajdujesz. Nie wiem jak jesteś nazywana. Czy rodzice czule mówią do Ciebie „moja córeczko”? Czy może jesteś „skarbem” dla swojego chłopaka? A może to mały szkrab, wyciągając ręce i zawierzając Ci wszystko, cienkim głosem mówi do Ciebie „mamo”? Nie wiem czy codziennie rano pędzisz na autobus do szkoły, czy wsiadasz za kierownicę swojego auta i jedziesz do pracy. Nie wiem jaki kolor pasuje do Twoich oczu, ani nie wiem czy lubisz zwiewne sukienki. Nawet nie wiem w jakiej części świata się urodziłaś. I nie wiem też jak to jest oglądać zachód słońca po drugiej stronie globu. Tak naprawdę nie wiem o Tobie prawie nic. A zarazem wiem tak dużo.

Wiem na przykład, że w niektóre wieczory zasypiasz, myśląc „co by było gdyby”,  tworząc w głowie scenariusze, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą. Wiem też, że innych wieczorów zasypiasz wraz z momentem przyłożenia głowy do poduszki, bo cały dzień był tak wyczerpujący. Wiem też, jak świecą Ci się oczy, gdy ktoś dla Ciebie ważny powie „jesteś dla mnie najważniejsza”. Wiem, że czasem uśmiechniesz się sama do siebie, czytając linijkę wiersza. Wiem jak brzmi Twój najszczerszy śmiech. Ale też znam smak Twoich łez. Wiem ile masz w sobie pokładów ciepła i chęci bycia coraz lepszą. Wiem, że Twoja emocjonalność jest zarazem największym darem i przekleństwem. Wiem jak przywiązujesz się do ludzi. Wiem to, Nieznajoma, bo nosimy w sobie ukryty ten sam pierwiastek. Pierwiastek kobiecości.