13 lutego 2017

Stres, Walentynki i słodycze - czyli dziennikarskie opowiastki #2





Dzisiaj, po raz kolejny odwiedziłam przedszkole, żeby poznać dziecięcy punkt widzenia. I tym razem dzieciaki wykazały się kreatywnością. Dowiecie się, gdzie najlepiej spędzić święto zakochanych. Przedszkolaki wytłumaczą jakimi prawami rządzi się prawdziwa randka oraz co najlepiej sprawdzi się na walentynkowy prezent. :)




Zaczynamy :)




***
Siadam w kółku z dzieciakami. Widzę to czerwone światełko, które oznacza, że wszystko już się nagrywa.
- Zestresowałam się, poczekaj - mówię do operatora.
- Ja też - czuję na kolanie małą łapkę dziewczynki siedzącej obok.
A w tle znudzony głos - No możesz już zacząć?
#nie ma czasu na stresy, trzeba pracować



***
- Gdzie możemy iść ze swoją drugą połówką z okazji Walentynek?
- Do parku!
- Do kina!
Dzieciaki się przekrzykują.
- Do restauracji!
I w końcu ona, z błyskiem w oku.
- Do sklepu!
Wyczuwam przyszłą damę wybiegu. :) Przyszły mężu, szykuj portfel. :)



***
Pytam chłopczyka siedzącego obok:
- A powiedz mi, jak jeszcze można spędzać Walentynki?
- Można iść razem na randkę.
- A co to takiego jest ta randka, hm?
- To jest wtedy, kiedy chłopak zabiera dziewczynę do restauracji na kolację.
- A kto wtedy płaci?
- No... chłopak.
Uwierzcie mi, że już do końca mojego pobytu nie odezwał się już do mnie ani słowem.
#jak uświadomić przedszkolaka - part 1



***
-Znacie jakieś filmy, w której jest zakochana para?
- O! Ja znam! Zakochany kundel. Oni tam jedzą makaron i tak o... - tutaj dziewczynka robi głośne cmok - tak się cmokają.



***
- Jaki kolor kojarzy się z Walentynkami?
- Czarny.
#no to pogadane


***
Pytam chłopczyka siedzącego obok:
- Jaki jest symbol Walentynek?
- Pozdrawiam cię mamooo! - woła uśmiechnięty do kamery, olewając moje pytanie.
Grunt to dobrze wykorzystać swoje 5 minut :)


***
- A Wy co byście chcieli dostać na Walentynki?
- Jedzeeeniee! Coś słodkiego! - przekrzykują się.
Będą z Was ludzie :)




Idąc na nagranie miałam za sobą ciężki dzień, a przed sobą jedynie wizję latającej siekiery. Jednak po skończonym programie dzieciaki rzuciły się na mnie z grupowym przytulasem. Przeszło wszystko, momentalnie. :) Kolejny problem pojawił się dopiero wtedy, gdy chciałam wstać, a nie mogłam się wygramolić spod tej kupki nagłego przypływu miłości. :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz