18 października 2016

Wołyń - o życiu w centrum piekła [recenzja filmu]








„Kresowian zabito dwukrotnie - raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie. A ta śmierć przez przemilczenie jest jeszcze bardziej okrutna od śmierci fizycznej" - tak rozpoczyna się film Wojtka Smarzowskiego. „Wołyń" to już siódmy film w reżyserskiej karierze Smarzowskiego, znanego między innymi z  „Wesela", „Domu złego" czy „Róży". 


„To na pewno najbardziej wymagający spośród filmów, które zrobiłem. Wynika to z dużej liczby statystów, z dużej liczby dni zdjęciowych (...). Najtrudniejszy był dla mnie kontakt ze złem, ale też to, jak przeprowadzić dzieci - tych naszych małych aktorów, przez tę historię (...). Ten film musi kipieć emocjami, ale ma być mostem, a nie murem. Ma to być film o tym, że warto być człowiekiem." - komentuje sam reżyser.


Głównym celem filmu było uczczenie pamięci ofiar ludobójstwa na Kresach, ale także konfrontacja widzów z obrazem nienawiści, tak wielkiej, która zaciera wszelkie granice. Jest to katastrofalny obraz skutków, które niesie za sobą nienawiść na tle narodowościowym, religijnym, czy rasowym. 




Akcja filmu rozpoczyna się wiosną 1939 roku w małej wiosce, którą zamieszkują Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Główna bohaterka - siedemnastoletnia Zosia Głowacka (Michalina Łabacz), zakochana w swoim rówieśniku Petrze zostaje zmuszona przez ojca do ślubu z o wiele starszym Maciejem - wdowcem z dwójką dzieci. Długo film pozostaje czysto fabularny. Widzowie są świadkami wesela siostry Zofii z Ukraińcem, obserwują obyczaje, tradycje i zabawę. Wszystko zmienia się w momencie wybuchu wojny. Z każdą kolejną minutą fala nienawiści rośnie do niewyobrażalnych rozmiarów.
Miano „rzezi wołyńskiej" nabiera dosłownego znaczenia. W trakcje wojny przestaje mieć znaczenie kto jest kim, jakie stanowisko zajmuje, czy trzyma na ręku małe dziecko. Zaburzają się wszystkie możliwe systemy wartości. Okrucieństwo doprowadza do destrukcji i wyciąga z zakamarków duszy pierwotne instynkty.
Gdy człowiek znajduje się w samym centrum żywego piekła, sięga po to, co jest w nim ukryte najgłębiej - po chęć odwetu, zemsty, czy zabicia drugiego człowieka. Przecież wtedy jest to po prostu kolejna śmierć, która „zniknie" pośród tysiąca innych. Będąc świadkiem zburzenia wszystkich granic, przekroczenia wszelkich możliwych norm etycznych, człowiek sam traci wartości, bo górę bierze instynkt. Akcje masowej zagłady, sprawiały, że zbrodnia stawała się czymś zwyczajnym i codziennym, a człowiek uodparniał się na widok ludzkiego cierpienia, krwi i śmierci. 
Dodatkowy wymiar nadaje fakt, że do większości mordów używano siekier. Były to morderstwa barbarzyńskie i bestialskie. Jeden z bohaterów sprowadza zachowanie do zwierzęcego, ale w tym momencie drugi zaznacza, że zwierzęta się nie znęcają. Odcinanie siekierami części ciała, rozrywanie ludzi końmi, rozcinanie brzuchów ciężarnych kobiet, wyjmowanie wnętrzności, podpalanie...To te momenty, w których człowiek spuszcza wzrok. To te momenty, kiedy zastanawiasz się jak „człowiek człowiekowi mógł zgotować taki los". Myślisz, do czego jest w stanie posunąć się człowiek i co go do tego skłania. Dobra propaganda? Psychologia tłumu? Nieposkromione instynkty? Co takiego musiało się wydarzyć, że doszło do takiego barbarzyństwa. To taka chwila, kiedy nie możesz uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę, w dodatku, wcale nie tak dawno. 
Film jest drastyczny, naładowany emocjami, pełen wszechobecnego widoku rzezi - bo inaczej tego nazwać nie można. Historia porusza dogłębnie i zostaje w pamięci. Najtrudniejszym wyzwaniem dla widzów jest chyba szczere spojrzenie w historię i wyciągnięcie z niej wniosków. Film jak najbardziej warto zobaczyć. Nie należy do filmów, które ogląda się po kilka razy. Raz wystarczy. Ten fragment historii nie może pozostać bez odpowiedzi.







1 komentarz:

  1. Dzisiaj wybieram się na ten film. Twoja recenzja przekonała mnie, że podjęłam dobrą decyzję.

    OdpowiedzUsuń