28 listopada 2017

Niepoprawny nadwrażliwiec - o Tomaszu Beksińskim

źródło: wiadomości.wp.pl



Tomasz Beksiński
Dziennikarz muzyczny, dla którego praca była jedyną sensowną formą odskoczni od życia, które wywoływało dreszcz grozy na ciele. Był takim artystą, a właściwie wszechartysyą, że nie sposób zaszufladkować go w jakiejś jednej dziedzinie. Jego głos prowadził słuchaczy przez muzyczne przestworza. Znany z "Wieczora z wampirem". Obcował z muzyką i pierwszy do niej docierał. Miał ten dziennikarski przywilej, że na jego biurku zawsze pojawiała się najnowsza płyta. A później on sam, dzielił się nią z odbiorcami.






Sam mówi, że lubi miasto, ale tylko nocą. Bo noc to czas bycia z samym sobą i własnymi myślami. W ciszy i w spokoju. Z dala od ludzi. Nienawidzi komputerów i wszystkiego co elektroniczne. Jako nastolatek w rodzinnym Sanoku rozwiesza klepsydry ze swoim nazwiskiem. Żył wśród ludzi, przemawiał do słuchaczy, a był samotny. Nienawidzi papierosów. Traktuje je jako zarazę. Jego relacje z ludźmi są trudne i krótkotrwałe, zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy kobiet. Zaznacza, że żeby jego związek mógł przetrwać musiałby się związać z nadkobietą. Jeśli już ktoś go zainteresował, nie mógł być banalny. Bezradność wywołuje u niego histerię. Mówi, że w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Próby samobójczej także. I nawet papierosa. Potrafi odnaleźć w życiu piękno, dobre dźwięki muzyki, sztukę, obraz i gówno. Dużo gówna, które go otacza.











Bycie emocjonalnym naadwrażliwcem jest jak stąpanie po cienkiej linii i ciągłe przenikanie granic. Z jednej strony czujesz świat bardziej i mocniej. Jest euforia i zachwyt drobiazgami, ulotnością życia. I jest upadek i dół. I przywieszanie własnego nekrologu na drzwiach. I odkręcenie gazu. I cały ten syf na świecie, który też widzi się przecież dwa razy bardziej niż inni. To taka przypadłość, która zarazem jest błogosławieństwem i przekleństwem.




Wieczny Piotruś Pan

Był chłopcem, uwięzionym w ciele mężczyzny. Odbierał świat wszystkimi zmysłami, i to nad wyraz mocno. Był niepoprawnym humanistą. Nie traktował życia jako otrzymanego daru. Sam nadawał mu formę, naginał na wszelkie możliwe sposoby. Przez całe, nieco ponad czterdziestoletnie życie, traktował życie trochę tak, jak zwierzę traktuje swoją jamę. Życie było dla niego kryjówką przed ludźmi. Do samego końca walczył o stworzenie wygodnego dla siebie świata. A później z niego zrezygnował. Dwudziestego czwartego grudnia 1999 roku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz