„Człowiek sam tworzy albo gubi siebie; w kuźni myśli wykuwa broń, którą niszczy siebie, albo narzędzia, z których pomocą buduje sobie niebiańskie pałace radości, siły i spokoju”.
Dzisiaj może trochę bardziej psychologicznie. A może po
prostu bardziej „po ludzku”. Obecnie, panuje moda na to, by być
samowystarczalnym, wielozadaniowym i generalnie „kto da radę, jak nie ja”. I w
tym całym zabieganiu, czasem zdarza się, że zapominamy o sobie. I teraz nagle
takie wielkie wow. O kim? Otóż o takiej osobie, którą codziennie widujemy w
lustrze, gdy biegniemy rano spóźnieni do szkoły czy do pracy. O osobie, do
której widoku jesteśmy tak przyzwyczajeni, że z czasem przestajemy ją
dostrzegać. I przestajemy zwracać uwagę na jej potrzeby. Pamiętamy o wszystkim
i wszystkich dookoła – zaczynając od najlepszych przyjaciół, kończąc na psie
córki sąsiadki. Przejmujemy się wszystkim, troszczymy się o to, by innym było
jak najlepiej. Nawet jeśli ktoś nas rani, staramy się tego nie pokazywać, tylko
po to, żeby przypadkiem komuś innemu nie uprzykrzyć tym życia.
Przez jakiś czas tak da się żyć – krzywdząc samego siebie i ciągle uciszając ten wewnętrzny głos, który wręcz drze się „ja już tak nie chcę, nie daję rady”. A my po raz kolejny odpowiadamy mu „zamknij się, jeszcze nie teraz.”
Komunikowanie ludziom, że coś nas boli i że jesteśmy ranieni powinno być wpisane w jakiś dekalog poprawnego współżycia społecznego. Albo przynajmniej w piramidę Maslowa tuż obok jedzenia, oddychania i innych tego typu rzeczy. Tak, to też jest nam potrzebne do normalnego funkcjonowania. Jeśli czujesz, że coś jest źle, to wyrzuć to z siebie. Komunikuj się z ludźmi. Najlepiej z tymi, którzy bezpośrednio cię ranią. A jeśli takiej opcji nie ma, to z tymi, którym na tobie zależy i którzy cię wtedy nie zostawią samemu sobie. I nie daj sobie wmówić, że samo minie z czasem. Bo dobrze wiemy, że jak od tak samo się nie popsuło, to i samo się nie naprawi.
Przez jakiś czas tak da się żyć – krzywdząc samego siebie i ciągle uciszając ten wewnętrzny głos, który wręcz drze się „ja już tak nie chcę, nie daję rady”. A my po raz kolejny odpowiadamy mu „zamknij się, jeszcze nie teraz.”
Komunikowanie ludziom, że coś nas boli i że jesteśmy ranieni powinno być wpisane w jakiś dekalog poprawnego współżycia społecznego. Albo przynajmniej w piramidę Maslowa tuż obok jedzenia, oddychania i innych tego typu rzeczy. Tak, to też jest nam potrzebne do normalnego funkcjonowania. Jeśli czujesz, że coś jest źle, to wyrzuć to z siebie. Komunikuj się z ludźmi. Najlepiej z tymi, którzy bezpośrednio cię ranią. A jeśli takiej opcji nie ma, to z tymi, którym na tobie zależy i którzy cię wtedy nie zostawią samemu sobie. I nie daj sobie wmówić, że samo minie z czasem. Bo dobrze wiemy, że jak od tak samo się nie popsuło, to i samo się nie naprawi.
I co wtedy zrobić?
Zadbaj o siebie. Pamiętaj, że oprócz troski innych ludzi,
ważne jest, żebyś Ty sam dbał o siebie i słuchał swoich potrzeb. To działa
trochę tak jak zasada „jesteś tym, co jesz". Tylko, że w tym przypadku
brzmi to „stajesz się tym, o czym myślisz". A przecież nikt z nas nie chce
być kupą negatywnych myśli. Prawda? Wcale nie mówię, że słuchanie siebie jest
łatwe. Ten nasz wewnętrzny głos jest bardzo cichy, czasem do nas tylko szepcze.
I dodatkowo stale jest zagłuszany przez milion innych rzeczy. Dlatego nie raz
trzeba się naprawdę porządnie wsłuchać, by go usłyszeć. Tylko, żeby to zrobić
trzeba na chwilę odsunąć na bok to, co wypada czy co ktoś inny o mnie wtedy
pomyśli. Musisz zacząć być egoistą. Zdrowym egoistą.
Ale o tym w następnym poście... :)
Ile prawdy w Twoich słowach... Egoiści najzdrowszymi psychicznie ludźmi na świecie. A mówią, że niby pojebani :P
OdpowiedzUsuńhttp://kackiller.blogspot.com
Bo egoizm egoizmowi nierówny. Większość kojarzy to słowo tylko negatywnie, a może być inaczej :)
Usuń