28 stycznia 2018

Góra





Góra.
Nanga Parbat. Ośmiotysięcznik. Przedostatni, obok K2, z niezdobytych zimą ośmiotysięczników. Dziewiąty co do wysokości szczyt świata.

I człowiek.
Z marzeniami. Z przeszłością. Z chęcią dokonania niemożliwego. Zdolny zaryzykować własne bezpieczeństwo i życie, by spełniać marzenia. Mający siedem prób zdobycia góry za sobą.
I właściwie tutaj powinna zostać postawiona kropka.
Ale tak się nie stało. Bo pojawiły się komentarze. Mnóstwo komentarzy. Tych z gatunku tak obrzydliwych, że bardziej się nie da. „Ratownicy mają krew na rękach”. „Powinni pójść po naszego, a nie pomogli tylko Francuzce”. „Skrajny egoista”.


„Człowiek jest tylko mocny w stosunku do drugiego człowieka, w pyskówkach, w przekomarzaniach. Często opiera swoją wartość na materii, […] która jest po prostu tymczasowa. Z resztą jak i sam człowiek”.

Bo teraz każda pojawiająca się informacja wzbudza w ludziach syndrom eksperta. Nieważne, że większość z komentujących pewnie nie weszła nawet na najwyższy szczyt Polski. A jeśli już wycieczka w góry, to tylko na chwilę, i tylko po to, żeby później zadzwonić po Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Bo przecież zdarzały się i przypadki w adidasach, i te bardziej ekstremalne – w szpilkach. Pewnie część z tych komentujących pisze ten komentarz z ciepłego fotela, ryzykując co najwyżej upadek pilota od telewizora z tej drastycznej wysokości. W Internecie dudni od wypowiedzi osób, które żyją z dnia na dzień, bez marzeń, ambicji i planów.
Przypomnijmy, że ekipa ratunkowa w składzie: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor - dokonała niemożliwego. W ekstremalnie trudnych warunkach, pod olbrzymią presją pokonali trasę dwa razy szybciej, niż zakładały wszelkie przypuszczenia. Upór, determinizm i odwaga nie opuściły ich przez całą trasę. Ani podczas trasy w górę – z nadzieją, że zejdą z Elisabeth i Tomkiem. Ani podczas trasy w dół – ze świadomością, że na chwilę muszą odpuścić, bo są skrajnie wycieńczeni; że pogoda się pogarsza; że wyżej został Polak, dla którego każda minuta jest kluczowa; ale też że uratowali jedno życie. Bo właśnie chodziło przede wszystkim o ludzkie życie. W tak ekstremalnych sytuacjach nie jest ważna narodowość, płeć, wiek – tylko życie. To brzmi brutalnie, ale walczy się o jak najmniejszą ilość trupów.  Pewnie, że każdy spytany o to, kogo by uratował, gdyby miał tylko jedno miejsce w śmigłowcu ratunkowym, odpowiedziałby, że najbliższego. Ale natura dyktuje inne warunki. I niestety człowiek nie ma wtedy nic do gadania.
W komentarzach nie zabrakło obrzucania Mackiewicza mianem złego, bezdusznego i egoistycznego męża i ojca. Tylko, że on nie zaczął się wspinać z dnia na dzień. A decyzja o związku oprócz uczuć powinna się też wiązać ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli decydujemy się na życie z człowiekiem, który obudzony w środku nocy wyszepta swoją miłość do gór, to musimy być świadomi, że w dzień ją wyzna jeszcze dobitniej i wyraźniej. Bo jeśli godzimy się na taki związek, to bierzemy za niego odpowiedzialność. Z lękiem, strachem i zgrzytaniem zębami, które jest silniejsze z każdym krokiem wyżej. Ale z miłością do drugiej osoby i szacunkiem do jej wyborów, decyzji i pasji, które były obecne od momentu poznania. Bo dowód miłości, to fakt, że zawsze będziemy trwać obok, trzymając za rękę, mimo, że serce chce się wyrwać z piersi z niepokoju. Bo strach pojawia się z troski, a życie to w niektórych sytuacjach jeden wielki kompromis.

Dlatego, czy naprawdę w takich sytuacjach nie wystarczy pochylić głowy? Przemilczeć. Nie rzucać obraźliwymi komentarzami. Nie gdybać. Bo decyzje podejmowane podczas akcji na pewno nie były proste, one były koszmarnie trudne, a zarazem jedynie słuszne.
 I właśnie ten czynnik – zwyczajny ludzki odruch – jest zarówno w tej tragicznej, pełnej dylematów akcji, jak i w codziennym życiu niezwykle potrzebny. Bo pamiętajmy, że każdy z nas wybiera własną ścieżkę, a my moglibyśmy ją ocenić, tylko po przejściu tej samej drogi. A życie się składa z wielu oddechów, grunt, by żyć tak, aby chwytać jak najwięcej chwil, które ten dech w piersiach zapierają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz