"Zaiste wspaniale jest być dziennikarzem! Płacą mi za coś, co wielu innych musi finansować z własnej kieszeni - za podróże po świecie w celu jego zrozumienia."
Tiziano Terzani - Dobranoc, Panie Lenin!
Od kilku dni moje miejsce pracy
wyglądało jak pobojowisko. Kolejne kartki papieru spadały z
biurka tworząc na podłodze dywan. Ważna informacja na każdej z
nich, która może być kluczem do sukcesu. Z poczuciem bezsilności
spojrzałam na rozładowany telefon. Dziennikarz bez dostępu do
świata to niczym Wszechświat bez gwiazd. Zrezygnowana opadłam na
fotel.
„Musisz umieć pracować pod presją
czasu” - te słowa głuchym echem odbijały się w mojej głowie.
Zazwyczaj świetnie z tym sobie radziłam.
Od dziecka marzyłam, żeby zostać
dziennikarzem korespondentem. Już jako mała dziewczynka z wielkim
plecakiem zwiedzałam z rodzicami najróżniejsze zakątki świata.
Uwielbiałam nawiązywać nowe znajomości i odkrywać nieznane
wcześniej miejsca. Początkowo myślałam, że mam coś w sobie z
Inspektora Gadżeta, jednak z upływem czasu zrozumiałam, że
świetnie odnajduję się w dziennikarstwie. Wszyscy mówili mi, że
mówię zdecydowanie za dużo. Może to i prawda, ale słuchać też
umiem. Jako ciekawskie dziecko przeglądając biblioteczkę babci
znalazłam fragment artykułu „Dobry dziennikarz powinien mieć
nosa. Dzięki temu poczuje dym, zanim ktokolwiek zauważy ogień. Ten
nos zaprowadzi go tam, gdzie coś się dzieje, nim dowie się o tym
reszta świata”. Wtedy poczułam na ramieniu rękę babci.
- Właśnie Ty masz taki zmysł. Zajdziesz w życiu daleko.
- Naprawdę tak sądzisz? - spytałam.
- Oczywiście. Bo to zawsze Ty pierwsza zjawiasz się w kuchni, nim ktokolwiek się dowie, że piekę ciastka.
Swoją przygodę z dziennikarstwem
zaczęłam od przeprowadzania wywiadów z nauczycielami, następnie
zaangażowałam się w pracę w telewizji kablowej. Czułam się
spełniona, jednak czegoś mi brakowało. Potrzebowałam więcej
przestrzeni w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zawsze sądziłam, że
praca dla „ludzkich bogów” jest jak pijawka, która wysysa z nas
całą spontaniczność. Chciałam być niezależna. Tak odkryłam
swoją pasję – dziennikarstwo korespondencyjne. Bywały monotonne
dni, w których odbierałam telefony, odpisywałam na maile i
redagowałam teksty popijając kawę. Jednak nawet szara codzienność
potrafi być ciekawa. Tylko od nas zależy w jakich barwach będziemy
ją postrzegać. Zawsze z największym utęsknieniem czekam jednak na
dni wyjazdu. Dopiero wtedy czuję, że żyję. Właśnie praca w
terenie, obecność w miejscach, gdzie trudno się dostać
przeciętnym ludziom jest moim zadaniem.
Dzisiaj taki dzień nadszedł.
Dopakowałam ostatnie dokumenty, pożegnałam się z chaosem
panującym na moim biurku i pojechałam taksówką w stronę
lotniska. Zaopatrzyłam się w najświeższe gazety i czekałam
oparta o walizkę na odlot. Patrzyłam w dal, lecz tak naprawdę nie
chciałam w niej niczego dostrzec. Ogarniało mnie co raz większe
podekscytowanie. Wewnętrzny głos mówił, mi że to nie będzie
zwykły służbowy wyjazd. Spojrzałam na bilet, który trzymałam w
ręku. „Peru” - ten napis przykuwał moją uwagę i pobudzał
wyobraźnię. Weszłam na pokład samolotu i z niecierpliwieniem
czekałam jak koła samolotu dotkną płyty lotniska na innym
kontynencie. Słowa pilota o zbliżającym się lądowaniu
przyprawiły mnie o dreszczyk emocji. Wyszłam pewnym krokiem i
poczułam jak gorące promienie słońca zapraszają mnie do
przeżycia niezwykłej przygody. Postanowiłam iść przed siebie.
Szłam wolno i pochłaniałam otaczające mnie obrazy, dźwięki,
zapachy... Dotarłam do niewielkiej, malowniczej wioski położonej
nad rzeką. Na pierwszy rzut oka – raj na ziemi. Jednak czułam się
nienaturalnie obco w tym miejscu. Wydawało mi się, że tutaj nie
dotarła jeszcze technologia, mimo że znajduje się ono w tak
niewielkiej odległości od pędzącego świata. Wsłuchując
się w szum wody zrozumiałam, dlaczego zawód korespondenta może
uzależniać. Momenty, kiedy jestem na drugim końcu świata, w nowym
otoczeniu, wśród nowych ludzi są wspaniałym przeżyciem. Jestem w
miejscu, gdzie nikt nie zna mojej historii, mojej przeszłości,
popełnionych przeze mnie błędów. Mogę zacząć w swoim życiu
nowy rozdział za każdym razem, gdy wyjeżdżam z mikrofonem i
kamerą w świat. Ludziom zawsze łatwiej się otworzyć przed osobą,
której wcześniej nie widzieli. Dzięki pracy w terenie mogę poznać
różne kultury, mentalność i zachowania ludzi z najdalszych
zakątków świata. Często spotykam kobiety, które nie miały
szansy, żeby mogły się kształcić. Jednakże kariera w porównaniu
z ich życiową mądrością i doświadczeniem okazuje się być
bezwartościowa i nic nie znacząca.
Poczułam na przedramieniu dotyk
zimnej dłoni. Odwróciłam się wystraszona.
- Nie bój się, nic Ci nie zrobię.– powiedziała dziewczynka z niebieskimi oczami.
- Długo tutaj jesteś? - spytałam.
- Wystarczająco długo. - zawiesiła głos. - Głośno myślisz, wiesz? - zapytała.
- Naprawdę? – spytałam zaskoczona.
- Tak – odpowiedziała. - Lubisz spełniać marzenia?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale dla Ciebie mogę spróbować.
- Na jeden dzień zamienimy się stronami. Ja będę zadawać pytania Tobie, a nie tak jak jest zawsze.
Byłam zaskoczona do czego mogła dążyć
dziewczynka, jednak pozwoliłam się poddać jej testom.
- Możemy spróbować.
- Czego szukasz tak daleko od domu?
- Na tym polega moja praca. Szukam przygody. Uwielbiam jeździć tam, gdzie nikt nie jeździ i opowiadać ludziom o rzeczach, których nikt nie wiedział.
- Nie boisz się?
- Boję? - spytałam sama siebie. - Nie. Może odrobinę mnie to przeraża, ale to jest pozytywny strach.
- Naprawdę nie boisz się niepowodzeń?
- Wierzę w to, że wszystkie niepowodzenia są w życiu po to, by przygotować nas na sukces. Bo kiedy on już przyjdzie będzie równie ciężko. Będzie trzeba walczyć i odpychać ataki.
- Zwątpiłaś kiedyś?
- Oczywiście, ale po tych trudnych chwilach przychodził moment satysfakcji, który wynagradzał wszystko.
- A odległość?
- Wierzę, że kiedy otaczają nas prawdziwi ludzie odległość nie ma znaczenia. Bo przyjaciele i tak zostaną nawet gdybym była na innej półkuli.
- Jesteś szczęśliwa Pani Korespondentko?
- Jestem – odpowiedziałam z uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak bardzo. Mam możliwość poznania wyjątkowych ludzi, takich jak Ty.
- Fajna jesteś – zaśmiała się dziewczynka. - Wierzę Ci, że robisz to co kochasz i będę za Ciebie trzymała kciuki.
- Dziękuję.
- To ja Tobie dziękuję za mój pierwszy w życiu wywiad. Może kiedyś pójdę w Twoje ślady.
- Naprawdę warto. Bo najwięcej o świecie dowiesz się, gdy sama będziesz go odkrywać.Żadna książka nie da Ci takiej wiedzy.
- Bądź wytrwała i nie poddawaj się.
- Nie poddawaj się – powtórzyłam bezgłośnie.
- Na mnie już czas.
- Ale... - zaczęłam.
Dziewczynka uśmiechnęła się,
pomachała do mnie i odeszła. Ja siedziałam jeszcze długo na
polanie zastanawiając się nad słowami tego niezwykłego dziecka.
Zrozumiałam, że zawsze trzeba kierować się sercem i robić to z
czego czerpiemy radość. Nieważne czy będzie to dziennikarstwo,
aktorstwo czy modeling. Ważne, by odnaleźć swoje życiowe cele i
dążyć do ich spełniania. Trzeba czerpać doświadczenie od
każdego człowieka i kształtować siebie. Bo każdy z nas jest w
czymś wyjątkowy, tylko musi odnaleźć cząstkę siebie i iść na
przód, choćby miała to by długa, ciężka i monotonna droga. Na
jej końcu będzie wspaniała nagroda – satysfakcja, spełnienie i
szczęście.
Wzięłam torbę z mikrofonem i
ruszyłam dalej, żeby poznawać nowych ludzi, odkrywać nowe
miejsca, czerpać wiedzę i uczyć się żyć...
Praca zajęła 1 miejsce w wojewódzkim konkursie "Zawodowiec 2014" w kategorii opowiadanie.
Relacja z konkursu w Dzienniku Łódzkim
Relacja z konkursu w Dzienniku Łódzkim
Wszystkie twoje teksty są świetne, ale to jest moim ulubionym! <3
OdpowiedzUsuń